W meczu 23. kolejki leszczyńskiej klasy okręgowej Rydzyniak Rydzyna zremisował z Wisłą Borek Wlkp. 2:2.
Początkowe minuty spotkania nie były porywającym widowiskiem. Obie ekipy miały problemy ze stwarzaniem groźnych sytuacji bramkowych. W pierwszych 20 minutach biało-zieloni oddali dwa niecelne strzały. Najpierw po rzucie rożnym nad poprzeczką główkował Cezary Tomczak, chwilę później z 20. metra uderzał Tomasz Molka, ale piłka znacznie minęła bramkę Mateusza Rudziewicza. Bramka otwierająca wynik spotkania padła w 23. minucie. Między Mateuszem Osiewiczem a Szymonem Andrzejczakiem doszło do dużego nieporozumienia, zawodnicy zderzyli się, piłkę przejął Mateusz Tomczak i umieścił ją w pustej bramce. Wiślacy próbowali jeszcze przed przerwą doprowadzić do wyrównania, ale żaden z zawodników nie był w stanie wykorzystać płaskiego dośrodkowania Cezarego Tomczaka. Gospodarze w 32. minucie mieli bardzo dobrą okazję do podwyższenia prowadzenia. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego głową uderzał Mateusz Tomczak, ale jego silny strzał przeleciał nad poprzeczką.
W drugich 45 minutach gra się ożywiła i już od samego początku obie ekipy miały swoje szanse na zdobycie gola. W 49. minucie po wrzutce z autu piłkę zgrał Szymon Andrzejczak, a na dalszym słupku akcję zamknął Tomasz Molka. Strzał pomocnika biało-zielonych minimalnie minął bramkę gospodarzy. Cztery minuty później Rydzyniak wykonywał rzut wolny przy bocznej linii pola karnego. Łukasz Janowicz zdecydował się na strzał, a piłka zatrzymała się na spojeniu bramki Mateusza Osiewicza. Prawdziwe emocje zaczęły się w 69. minucie. W polu karnym faulowany był Cezary Tomczak i sędzia Janusz Gierczyński wskazał na 11. metr. Pewnym egzekutorem okazał się Michał Kasprzak, który w ostatnim czasie prezentuje wyśmienitą formę. Nie było to jednak jego ostatnie słowo. W 79. minucie wicekapitan Wisły podszedł do piłki ustawionej w okolicach 20. metra i fenomenalnie uderzył w same okienko, dając tym samym prowadzenie swojej drużynie. Od tego momentu znacznie do głosu zaczęli dochodzić podopieczni Jakuba Pujanka, którzy raz po raz atakowali bramkę przyjezdnych. W 86. minucie błąd popełnił Mateusz Osiewicz, gospodarze wykonywali rzut wolny pośredni z pola karnego, ale strzał zatrzymał się na gęsto ustawionym murze. Rydzyniak 100% szansę na wyrównanie miał w pierwszej minucie doliczonego czasu. Będący na 5. metrze Mateusz Tomczak, fatalnie przestrzelił praktycznie do pustej bramki. Co się odwlecze, to nie uciecze. 60 sekund później ni to strzał, ni to dośrodkowanie, ale końcowym efektem była bramka wyrównująca zdobyta przez Jana Martina. W tej sytuacji lepiej mógł się zachować bramkarz Mateusz Osiewicz, który tego dnia miał słabszy dzień. Nie mam do niego pretensji, bo za wynik odpowiedzialna jest cała drużyna i trzeba pamiętać, że nie raz Osiewicz wygrywał nam spotkania. Takie mecze niestety się zdarzają - komentował po meczu trener Tomasz Gawroński.